wtorek, 15 lipca 2014

Wojownik punk rocka. Joe Strummer




Lata 70. XX w. w Wielkiej Brytanii to okres kryzysu gospodarczego i niepokojów społecznych. Czas fermentu, który ogarnął masy młodych, wchodzących w dorosłość ludzi, pozbawionych perspektyw na przyszłość. W takich okolicznościach nietrudno było o rewolucję. I do rewolucji doszło. Nie był to przewrót polityczny. Nie obalono żadnego rządu, ani nie ścięto królowej. Była to rewolucja w sztuce, a przede wszystkim w podejściu do muzyki. Muzyki, w której najważniejszy stał się przekaz, treść, i którą mogli tworzyć wszyscy, którzy mieli coś do powiedzenia, bez względu na muzyczne umiejętności. Jak to trafnie określił Bono: Nagle idee stały się ważniejsze od gitarowych solówek. Tak powstał brytyjski punk rock.

Wszystko zaczęło się od Sex Pistols. Ten londyński zespół w trakcie swojej krótkiej egzystencji przewrócił właściwie brytyjską scenę muzyczną do góry nogami. Członkowie Pistols byli wulgarni, szokowali, obrażali, przekraczali granice dobrego smaku, czyli robili wszystko to, co było źle widziane i co jednocześnie przynosiło im rozgłos. Ich celem był chaos. Taka postawa szybko uczyniła ich ikonami młodzieży, z której się przecież wywodzili i która borykała się z takimi samymi problemami jak oni. Tym samym inspirowali innych do pójścia ich śladem. Jednym z zainspirowanych był John Graham Mellor, lepiej znany jako Joe Strummer.

Joe przyszedł na świat 21 sierpnia 1952 r. w Ankarze. Jego ojciec był dyplomatą, dlatego rodzina często zmieniała miejsce zamieszkania. Taki styl życia pozwolił mu poznać różne kultury, co miało niebagatelny wpływ na jego późniejszą twórczość. Jednak jego pochodzenie było nietypowe jak na punka, którym miał się stać. Ruch punkowy składał się przede wszystkim z dzieci robotników, tymczasem Strummer pochodził z dobrze usytuowanej rodziny. Mimo to nie był grzecznym i ułożonym dzieckiem. Już po powrocie do Wielkiej Brytanii, w czasie nauki w szkole z internatem w Londynie, należał do szkolnego gangu i przejawiał wyraźny sprzeciw wobec władzy, kontroli i konformizmu. Uczył się źle, co było powodem jego kłótni z ojcem. Kiedy miał 18 lat, jego o rok starszy brat David popełnił samobójstwo. Odcisnęło to silne piętno na Joe. Przed śmiercią David popadł w fascynację nazizmem i m.in. dlatego treści antyfaszystowskie stały się tak istotną częścią twórczości Strummera.

Joe od najmłodszych lat był miłośnikiem muzyki. Jednym z jego ulubionych wykonawców był Woody Guthrie, którego imię stało się pierwszym przydomkiem Strummera. W 1974 r. założył zespół 101’ers. Kapelę współtworzył z przyjaciółmi, z którymi mieszkał na squacie przy 101 Walterton Road. I to właśnie na koncercie z 101’ers dwa lata później poznał Sex Pistols. Pistolsi zrobili na nim ogromne wrażenie. Nigdy wcześniej nie spotkał się z taką energią i taką bezkompromisowością w muzyce. Wtedy też poznał Berniego Rhodesa – menadżera, który w początkowym okresie działania Sex Pistols opiekował się zespołem razem z Malcolmem McLarenem. Rhodes został jednak odsunięty od grupy, a jako że miał bardzo rozdmuchane ego (zwykł mówić, że to on stworzył punk), to postanowił stworzyć grupę konkurencyjną dla Pistolsów. Zachwycony postacią Joe Strummera (czyli: szarpidruta; pod takim pseudonimem funkcjonował od 1975 r.), wybrał go na frontmana zespołu. Joe z dnia na dzień porzucił 101’ers i dołączył do nowo powstałej kapeli – The Clash.

The Clash różnili się od Sex Pistols. Zespół McLarena był nihilistyczny i nie przedstawiał niczego konstruktywnego. Pistolsi byli zaczątkiem rewolucji. Rozbłysnęli nagle płomieniem trawiącym wszystko na swojej drodze i równie szybko zgaśli. The Clash byli inni i to przede wszystkim za sprawą Joe Strummera. Joe nie tylko krytykował, piętnował, czy też szydził z otaczającej go rzeczywistości. To nie był prosty, naiwny bunt, oparty jedynie na negacji. Strummer przedstawiał zarówno przyczyny problemów, jak i propozycje ich rozwiązania. Poruszał tematy lokalne, jak i te o bardziej uniwersalnym wydźwięku. Miał poglądy silnie lewicowe i potrafił dosadnie przedstawiać je w pisanych tekstach. W swoich piosenkach przeciwstawiał się wojnie, przemocy, faszyzmowi, establishmentowi, nierównościom społecznym i nawoływał to porzucenia bierności i walki o swoje prawa. Opowiadał w nich o wydarzeniach z kraju i ze świata, uświadamiając politycznie swoją publiczność, która nie zwykła czytać gazet. Publika była dla niego przyjaciółmi. Potrafił wpuszczać ludzi za darmo na koncerty tylnymi drzwiami, czy też do garderoby zespołu, nigdy też nie odmawiał, kiedy ktoś obcy prosił go o pieniądze.



Recz jasna Joe Strummer nie był ideałem. Ulegał typowym pokusom spotykającym członków zespołów rockowych, takim jak alkohol, sex i narkotyki. Perkusista The Clash, Topper Headon, przyznał kiedyś, że Strummer przespał się z jego dziewczyną i nie miał być to przypadek odosobniony. Problemy narkotykowe dotykały każdego członka zespołu (Topper opuścił grupę w 1982 r. ze względu na uzależnienie od heroiny). Rosnąca popularność grupy tylko zwiększała ilość tych pokus. A stawali się popularni bardzo szybko. Wpływ na to miały nie tylko świetne i mocno zaangażowane teksty Strummera, ale również muzyka, w której z czasem pojawiały się coraz liczniej elementy innych niż punk gatunków muzycznych, takich jak: reggae, ska, folk, czy też rockabilly. Trzeci album The Clash, London Calling (1979 r.), jest jednym z najlepszych albumów w historii muzyki rockowej. W następnym roku wyszedł  Sandinista!, zaś w 1982 r. Combat Rock z bodaj najbardziej przebojowym utworem w historii zespołu: Should I Stay or Should I Go. Grupa osiągnęła sukces w Stanach Zjednoczonych, stała się rozpoznawalna, występowała na wielkich stadionowych koncertach. Popularność zaczęła jednak doskwierać Strummerowi. Czuł, że sprzeniewierza się swoim ideałom i staje się taki sam jak ci, których zachowanie piętnował. Na dodatek nasilały się konflikty pomiędzy członkami zespołu. Niedługo po wydaniu rozczarowującego albumu Cut the Crup (1985 r.) The Clash kończą działalność.

Po rozpadzie The Clash Strummer poświęcił się różnym zajęciom. Wystąpił w paru filmach, tworzył muzykę filmową. W 1989 r. nagrał z zespołem The Latino Rockabilly War płytę Earthquake Weather, co posłużyło mu jako sposób na wyplątanie się z ciągnącej się za nim jeszcze z czasów The Clash umowy z wytwórnią Epic. Z premedytacją stworzył ambitny i trudny materiał, co przełożyło się oczywiście na słabą sprzedaż (chociaż recenzje krytyków były pozytywne) i doprowadziło do zakończenia współpracy z Epic. W latach 90. współpracował krótko z zespołem The Pogues, prowadził również autorską audycję radiową. Jednak w dalszym ciągu nie czuł się szczęśliwy. Zaczął poszukiwać nowych muzycznych inspiracji. Najpierw zainteresował go rave, a następnie uległ fascynacji muzyką etniczną. Jego doświadczenia z dzieciństwa wyrobiły w nim ciekawość i otwartość na odmienne kultury. Jak sam stwierdził: Jeśli zawężasz horyzonty, to zabijasz żywotność muzyki. Organizował ogniska, przy których grano, śpiewano i prowadzono długie rozmowy. Pewnego dnia, na pewnym koncercie, poznał gitarzystę Antony’ego Genna, który zwrócił na siebie jego uwagę biegając nago po scenie. Wystarczyła krótka rozmowa, by postanowili założyć zespół. Takie były początki grupy The Mescaleros. Kapela składała się z utalentowanych multiinstrumentalistów i łączyła w swojej muzyce różne style, czerpiąc garściami z brzemień z różnych stron świata. To było to, czego szukał Strummer. Znów ruszył w trasy koncertowe i nagrał z The Mescaleros trzy świetne płyty (ostatnia została wydana już po śmierci Joe). Jego teksty poruszały te same problemy, co teksty z czasów The Clash. Bo też niewiele się zmieniło.

Joe Strummer zmarł 22 grudnia 2002 r. w Broomfield wskutek zawału, spowodowanego niewykrytą wcześniej wadą serca. Podczas jednego z nagrań telewizyjnych realizator spytał Joe, czy chciałby jakiś napis pod swoim nazwiskiem. Strummer bez wahania odpowiedział: Wojownik punk rocka. Bo też i całe jego życie było walką. Nie tak często spotyka się artystów, którzy potrafią żyć w zgodzie ze swoimi ideałami pomimo przeciwności losu. Ta sztuka udała się Joe, chociaż naturalnie nie uniknął wpadek. Był to niezwykle wrażliwy człowiek. Kiedy dowiedział się, że Amerykanie umieścili tytuł piosenki The Clash, Rock the Casbah, na bombie w czasie I wojny w Zatoce, rozpłakał się, nie mogąc uwierzyć, że ktoś tak podle wykorzystał jego twórczość. Na szczęście spotykał się również w swoim życiu z dowodami na to, że warto wierzyć w ludzi. Bo ludzie byli dla niego najważniejsi. Dlaczego? Oddajmy głos samemu Joe Strummerowi:

Chcę powiedzieć, że ludzie mogą zmieniać wszystko, co zechcą. Wszystko, co istnieje. Ludzie pędzą, podążając swoimi ścieżkami. Ja jestem jednym z nich. Ale przestańmy wreszcie zachowywać się bezmyślnie. Ludzie mogą wszystko. Właśnie to pojąłem. Ludzie szkodzą sobie nawzajem. Dlatego, że ich odczłowieczono. Czas postawić człowieczeństwo w centrum uwagi. I trzymać się tego. Chciwość donikąd nie prowadzi. Powinni napisać to na bilbordzie na Times Square. Bez innych jesteśmy niczym. Taka jest moja filozofia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz