Kilka tygodni temu muzycy Budki Suflera wypowiedzieli
się w jednym z wywiadów na temat nielegalnego ściągania muzyki z internetu. Jak
można się domyślić, określili ten proceder jako kradzież. Nikt się specjalnie
ich żalami nie przejął, a już z pewnością nie wzruszyło to internetową społeczność.
Ot, kolejny negatywny głos w tej sprawie oddany przez kolejnych sfrustrowanych
muzyków. Było ich przecież wielu. Patrząc tylko na nasze podwórko wystarczy
wymienić: obrzucającego inwektywami swoich fanów Kazika; pierwszego obrońcę
ACTA w III RP – Zbigniewa Hołdysa; obawiającego się biedy Litzę; okradzioną
Kaję, zbulwersowanego L.U.C-a itp., itd. Internauci ewentualnie przeczytają te
wypowiedzi, obrzucą je błotem, podpiszą petycję w imię wolności w sieci, a
następnie odpalą znów torrenty.
Jednym z tych sfrustrowanych muzyków jest Grabaż. Jego Strachy Na Lachy popełniły
nawet piosenkę o internautach, pod znamiennym tytułem: I can’t get no gratisfaction. Grabaż ironicznie piętnuje w niej nie
tylko nielegalne ściąganie muzyki, lecz również wylewający się z czeluści sieci
jad (popularnie zwany hejtem) tych,
którzy zawsze są w przewadze i zawsze grają u siebie. Utwór składa się
w dużej mierze z autentycznych cytatów z forów internetowych. Jest to zbiór
błyskotliwych wypowiedzi użytkowników internetu na temat polskich artystów,
który z pewnością osiągnie kiedyś wysoką wartość historyczną. Mamy więc np.
Czesława, który wciąż tarmosił Gochę, by
mu dała za darmochę; Gienka Loskę, któremu z butów wystaje wioska; czy też Pawła Kukiza, który od tej wódki już wyłysiał. Grabaż nie
mógł oczywiście pominąć również swojej skromnej osoby (skończony matoł, on się skończył nim się zaczął). Pierwsza to bodaj
piosenka w naszym kraju, która w sposób tak dosadny a zarazem wyrafinowany
uderza w tych, którzy uważają, że wszystko
powinno być za darmo.
Jednak
czy Krzysztof Grabowski i inni muzycy nie przesadzają? Przyjrzyjmy się niektórym
argumentom oskarżonych o kradzież. A więc tak: płyty są drogie i większości
Polaków nie jest na nie stać a wszystkim należy się wolny i równy dostęp do
kultury. Nie zgadzam się z tym, że cena trzydziestu paru złotych za album
(standardowa cena płyt polskich artystów) jest wygórowana. Jednak przyznaję: co
innego kupić miesięcznie jeden, dwa krążki, co innego dziesięć. Dyskusyjna jest
jednak kwestia wolnego i równego dostępu
do kultury. Skąd wywieść tę
wolność? Dlaczego, skoro przyjmuje się, że jeśli kogoś nie stać na samochód, to
nie będzie go mieć, to jednak ten ktoś ma prawo posiadać płytę za darmo? Kolejny
argument: kto będzie chciał kupić album w sklepie i tak to zrobi. Obawiam się,
że akurat tego nie jesteśmy w stanie zweryfikować, bo opierać możemy się tylko
na deklaracjach, co jest słabym fundamentem. I jeszcze jeden: internet daje
muzykom najlepszą możliwość promocji. Udostępnianie muzyki w sieci pozwala
słuchaczom poznać ją, co może ich skłonić do zakupu oryginalnej płyty. I w tym
punkcie jestem w stanie przybić piątkę z wszystkimi bojownikami wolnego dostępu do kultury.
Będąc już zupełnie poważnym: jestem
zdecydowanie przeciwny cenzurowaniu internetu, nawet jeśli byłoby to powodowane
walką o egzekwowanie praw do własności intelektualnej. Kiedyś stanąłbym w
pierwszym szeregu z Zbigniewem Hołdysem, wnoszą w rękach sztandar okradanych
muzyków. Mój radykalizm w tej kwestii jednak zmalał. Zmalał z powodu…miłości do
muzyki. Ogrom pięknych dźwięków i słów z tymi dźwiękami połączonych, tworzonych
przez artystów na całym świecie, powoduje, że trudno jest (fizycznie i finansowo) być na bieżąco ze wszystkim. Wolny przepływ muzyki przez sieć sprawia, że to
zadanie staje się łatwiejsze. Dzięki niemu mogę poznać nowych wykonawców i
pójść na ich koncert oraz (nie inaczej!) kupić płytę. Najlepiej ujął to zaś nie
kto inny, jak sam Grabaż. Zapytany, dlaczego nie popiera ACTA, skoro jest
przeciwny darmowemu pobieraniu muzyki z sieci, stwierdził: Ano wyszło mi w tej mojej biednej
łepetynie, że od pieniędzy, które są zajebiście ważne - ważniejsza jest
wolność. A wolność jest bezcenna i ja okradany artysta cenię ją jednak wyżej
niż pieniądze, które mi się kradnie […] Skoro taka ma być cena za wolność – jestem
gotów za nią zapłacić. Amen. Ok, ktoś spyta w takim
razie: po co był mi ten cały wywód?
Bo jedna kwestia w tym całym sporze
szczególnie mi się nie podoba. Roszczeniowa i cyniczna postawa zwolenników
wolnego pobierania z sieci. I ich oburzenie wobec tych, którzy ośmielają się
upomnieć o zapłatę za swoją pracę. Tak, tworzenie muzyki to praca i należy się
za nią wynagrodzenie. Tymczasem każdy muzyk, który choćby mimochodem wspomni o
tym fakcie, jest niejednokrotnie obiektem frontalnego ataku. Nie szuka się
rozwiązań problemu. Protestowano przeciw ACTA, ale nie proponowano alternatywy.
Bo nie uznano tego za potrzebne. Bo ma pozostać tak, jak jest. Ale problem
pogodzenia wolności w internecie z prawami do własności intelektualnej
istnieje. Jak go rozwiązać?
Chyba żadne rozwiązanie prawne nie
będzie wystarczające. Rzecz idzie bowiem o uznanie pewnych zasad. Internauci
często atakują muzyków, twierdząc, że całe to zamieszanie wynika z ich chciwości.
Żyjemy w mocno cynicznym świecie, więc takie wypowiedzi nie dziwią. I być może
w pewnych przypadkach trafiają w punkt. Być może czasem faktycznie chodzi o
nowy samochód, czy domek na Teneryfie. Ale może spojrzymy na to z innej strony?
Większość najgłośniej protestujących przeciw internetowej rzeczywistości
polskich muzyków pochodzi z innej epoki. Z czasów, kiedy marzono o posiadaniu
albumów ulubionych zespołów. Było to jednak utrudnione przez ówczesny system.
Mało wytwórni, słaba dystrybucja, cenzura, wszystko to przeszkadzało w
korzystaniu z dobrodziejstw polskiej i zagranicznej sceny muzycznej. Dlatego
nagrywano koncerty na kultowe już magnetofony Unitra. Dlatego szczytem prestiżu
wśród młodzieży było, jeśli ktoś mógł zdobyć płyty z zagranicy. Dlatego oblegano
targi płyt, na których można było się nimi wymieniać. Dlatego darzono większym
szacunkiem ten owoc czyjejś pracy, jakim jest muzyka. Banalna prawda: doceniamy
coś dopiero, kiedy nam tego brak.
Zazdroszczę im. Nie
czasów, w których żyli, ale tego, czego ich te czasy nauczyły i jakie wyrobiły
w nich postawy. No, w części z nich. Dzisiaj jest inaczej. Niekoniecznie
gorzej. Inaczej. Ale cóż. Płać za swoją
popularność.
Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFree Slots Planet Casino No Deposit Bonus 2021 planet win 365 planet win 365 메리트카지노 메리트카지노 406Golden Nugget Rush Lounge - CasinoFib
OdpowiedzUsuń